programy
kategorie

Prof. Balcerowicz: naśladowanie Zachodu w polityce pieniężnej to wyraz nieroztropności lub oportunizmu

- Po kryzysie w 2008 roku faza tzw. niekonwencjonalnej polityki pieniężnej utrzymuje się aż do dziś - mówił w programie "Money. To się liczy" prof. Leszek Balcerowicz, przewodniczący Rady FOR, były wicepremier, który wraz z ekonomistą Andrzejem Rzońcą przygotował raport w tej sprawie. Stopy procentowe są obniżone do zera, a banki centralne dopompowywały pieniądze na rynek. Ma to - zdaniem Balcerowicza - rosnące efekty uboczne. - Bardzo niskie stopy procentowe zaniżały wzrost gospodarczy, bo bankom opłacało się bez ryzyka udzielać kredytów przedsiębiorstwom, które były nieefektywne. To tzw. zombifikacja - mówił. Tego rodzaju polityka - jak wskazywał - pogłębia też nierówności dochodowe. W odniesieniu do Polski mówił o "nierozsądnym naśladowaniu Zachodu tam, gdzie on może się mylić". - To przysłania to, co jest ważniejsze, to znaczy autentyczne reformy - podkreślił.

Tranksrypcja:Wydał pan, dzisiaj wydaje pan, taki dokument, taką rozprawkę...
rozwiń
interwencyjnej coraz bardziej Stanów Zjednoczonych, ale także Unii
Europejskiej, na rynkach finansowych. "Erupcja polityki popytowej zagraża rozwojowi" to jest dokument pana i pana Rzońcy.
Muszę więc tutaj spytać o to, co pana skłoniło do analizy
tego zjawiska tutaj, jakie zagrożenia
one rodzą?
Tym się zajmuje wiele ekonomistów, od co najmniej kilkunastu lat, od
2008 roku i to nie jest coś takiego, co nagle wyskoczyło z
głowy Andrzeja Rzońcy i mojej, bo obaj śledzimy literaturę i są wybitni ekonomiści, również w Stanach Zjednoczonych, którzy
od kilkunastu lat są krytyczni wobec polityki amerykańskiego Fedu, która przeniosła się
jak wiele innych krajów, wymienię chociażby Johna Taylora, jednego z nielicznych ekonomistów, którego nazwisko
i dorobek przeszły w ogóle do
historii polityki pieniężnej. O co chodzi? Po
pierwsze, na zachodzie, z
różnych powodów, po
wybuchu wielkiego kryzysu finansowego, do którego walnie przyczynił się Bank Centralny
Stanów Zjednoczonych, zaniżając stopy procentowe,
po okresie, kiedy trzeba było ratować wskutek tego banki, nastąpiła wieloletnia, aż do dzisiaj, faza
tak zwanej niekonwencjonalnej polityki pieniężnej, która polegała na tym, że stopy procentowe obniżono
do zera, a niekiedy poniżej zera, a jednocześnie banki centralne zaczęły tworzyć masę pieniądza. I one
twierdziły, że ratują gospodarkę, choć z tym, jak powiedziałem, nie zgadzało się wielu ekonomistów. I ci ekonomiści, do których
ja należę, Andrzej Rzońca należy, wskazywali na rosnące efekty uboczne. Po pierwsze
bardzo niskie stopy procentowe zaniżały wzrost gospodarczy, bo bankom opłacało się bez ryzyka udzielać kredytów
przedsiębiorstwom, które były nieefektywne. To jest tak zwana zombifikacja. Są badania na ten
temat, duża część spowolnienia gospodarczego przypada właśnie na zombifikację.
Ja zaraz do tej zombifikacji przejdę, tylko chciałem dopytać. Czy to nie jest trochę tak, jak czytałam ten dokument wczoraj, to
miałem wrażenie, że zaaplikowaliśmy sobie lek, lek, który był dobry w 2008, 2009 roku, kiedy mieliśmy
kryzys finansowy. Tylko że my od tego leku, tej morfiny, uzależniliśmy się i dajemy sobie tą
dawkę tego narkotyku po prostu rok rocznie, zwiększając niejako nawet jej skalę.
Jak pan mówi "my", to ma pan na myśli zachód, bo w Polsce NBP zaczął to w zeszłym roku. Ale wrócę - drugi efekt
uboczny, które banki centralne zwykle pomijają, to jest fakt, że jeżeli one, drukując masę pieniądza, kupują
papiery wartościowe, czyli podbijają ich ceny, to kto z tego bardziej korzystał? Oczywiście bogaci
bardziej korzystają niż biedniejsi, czyli przyczyniają się do tego, że zwiększają się nierówności dochodowe. Po trzecie,
wielu ekonomistów ostrzegało, włącznie z niektórymi z banków centralnych, no dobrze, to jest polityka na nadzwyczajne
czasy, no
ale trzeba prędzej czy później z niej wyjść. Tymczasem ta polityka prowadzona jest do dziś dnia, a nawet dawka
została zwiększona po wybuchu pandemii. Jest ogromne ryzyko, niedoszacowane, co będzie dalej. Po
czwarte, ta polityka bardzo niskich stóp procentowych zachęcała państwa
i prywatny sektor do zadłużania się, nie tyle w bankach komercyjnych, co
na rynku finansowym, sprzedając obligacje. Bo
wszystko to zakłada, że niska inflacja, która rzeczywiście była przez ten
czas, to zresztą do wyjaśnienia dlaczego, ona się utrzyma. Ale
nikt nie jest w stanie przywidzieć, czy tak będzie. No to wyobraźmy sobie, że nagle z jakichś powodów
ludzie zaczną się niepokoić. Że
inflacja może wzrosnąć. I
wtedy inflacja mogłaby wzrosnąć, i rządy, i banki centralne na zachodzie stanęłyby przed dylematem -
albo
tolerować tą podwyższającą się inflację, czyli wracać do dawnych,
niedobrych czasów, albo
podwyższać stopy procentowe, żeby inflację ograniczyć, ale wtedy ogromne zadłużenia,
które narosły wskutek niekonwencjonalnej polityki, miałoby większy ciężar. Trzeba by więcej płacić
za cofnięte długi. I to są ryzyka dla rozwiniętego zachodu. Natomiast ryzyka dla Polski, która miałaby
naśladować tą ryzykowną politykę, są o wiele większe, bo my nie jesteśmy Stanami Zjednoczonymi, nie jesteśmy strefą
euro. My
nie mamy dolara, czyli waluty światowej, a na dodatek w przypadku Polski
nie było żadnej konieczności, żeby zwiększone wydatki w 2020
roku finansować przez agresywne tworzenie pieniądza, dokonywane
przez Narodowy Bank Polski. Bo w systemie bankowym istniała ogromna nadpłynność, czyli
był nadmiar środków. Czyli
wreszcie ta polityka, moim zdaniem, nierozsądnego naśladowania zachodu tam,
gdzie on może się mylić, przysłania to, co jest o wiele ważniejsze, a mianowicie reformowanie
polskiej gospodarki tak, żeby inwestycje prywatnej, które przecież spadły jako odsetek PKB, mogły
rosnąć. To wymaga sprowadzania wreszcie praworządności i porządnego
trybu legislacji. Mamy w ostatnich latach do czynienia z ekspansją własności państwowej. Ona
przecież nigdy się nie sprawdziła per saldo, a my wracamy do przeszłości i tak dalej i tak dalej. Więc naśladowanie
zachodu w polityce, która dla samego zachodu jest ryzykowna, jest wyrazem niebywałej
nieroztropności lub zwykłego oportunizmu politycznego, jak sądzę. Bo w Polsce
to jest o wiele bardziej ryzykowne na dłuższą metę, niż
na zachodzie, a na dodatek przesłania to konieczność autentycznych [...]
0
0
0
Podziel się
Komentarze (0)

Programy Wirtualnej Polski

KOMENTARZE
(0)