Równie niebezpieczne, a mniej oczywiste, jest tzw. podwójne dno, które występuje przy brzegach tak obleganych jezior jak Białe (Na Dzienniku Wschodnim opisano dzisiaj historię szczęściarza, który trafił na wyjątkowo płytkie i utknął tam tylko na całą noc, a nie na zawsze) czy Krasne, w Zalewie Zemborzyckim, nad Wisłą (kilka lat temu zniknęło w nim bez śladu dwóch mężczyzn i dwoje dzieci, jeśli dobrze pamiętam) i w większości rzek. Wygląda jak normalne, ale to w rzeczywistości warstwa piasku/mułu tworząca kożuch na roślinach, patykach, a pod nią jest jeszcze lodowata toń różnej głębokości, w rzekach dosłownie druga, podziemna niemal rzeka. Wydostanie się z niego jest właściwie niemożliwe, do tego dochodzi szok psychiczny i termiczny. Zwłoki raczej nigdy stamtąd nie wypływają, tym bardziej, jeśli w okolicy są węgorze (uwielbiają padlinę i potrafią się przez tez kożuch przebić). Uważajcie na siebie i nie właźcie do nieznanej Wam wody, nawet jeśli wydaje się śliczna i bezpieczna! Albo chociaż grubym kijem ją najpierw bardzo mocno podźgajcie na całym obszarze, gdzie zamierzacie się pluskać. Takie dno ma różną grubość, może zapaść się już pod ciężarem małego dziecka, a czasami dopiero dorosłego.