programy
kategorie

Koronawirus w zakładach mięsnych. Minister znalazł winnego: ja dzwoniłem i błagałem

- Koronawirus w zakładach mięsnych i przetwórczych bardzo mnie martwi – przyznał Krzysztof Ardanowski, minister rolnictwa w programie "Money. To się liczy”. – Bo to ma swoje wielkie konsekwencje na całym rynku, także dla rolników, którzy kooperują z tymi zakładami. Problem jest nie tylko w Polsce, także w Niemczech. Zakłady te miały specjalne przywileje na mój wniosek do premiera, bo trzymanie dystansu na linii produkcyjnej czy w ubojni jest niemożliwe. Mieli ułatwienia. Wydaje mi się, że część zakładów zlekceważyła sytuację, a ja dzwoniłem i błagałem: podzielcie załogi na mniejsze grupy, Jak jeden pracownik zachoruje, można wysłać na kwarantannę mniejszą liczbę osób. Ale niektórzy właściciele nie posłuchali i tak jak urlopowicze nad Bałtykiem mieli problem w nosie. To jest bardzo złe dla gospodarki i rolnictwa, dlatego apeluję o rozsądek i logiczne myślenie. To jest w interesie właścicieli zakładów.

Tranksrypcja:Co się dzieje w polskich zakładach przetwórstwa mięsnego? Bo...
rozwiń
Konspol, Liskowo, Ami, zakład Kuś z Rudy Śląskiej.
Martwię się tym. Wie pan, martwię się dlatego, że wyłączanie zakładów produkcji powoduje komplikacje dla całego rynku.
Również dla rolników, którzy kooperują z tymi zakładami. To zresztą nie tylko w Polsce - największy zakład mięsny w Niemczech miesiąc temu został zamknięty z powodu koronawirusa.
To między innymi wpłynęło na wstrzymanie importu przez Chiny i ogromna ilość tego mięsa - no, zdrowego mięsa, ale trafiła na rynek polski, psując polską strukturę rynku.
To znaczy zaniżając ceny jednocześnie? No tak, no Niemcy wypychali to mięso po bardzo niskich cenach, żeby się w ogóle go pozbyć, bo skoro nie szło do Chin, to wypchnęli do Polski.
I polskie zakłady przetwórcze - ubolewam z tego powodu - zamiast kupować od polskich rolników, zaopatrzyły się w mięso z Niemiec.
Natomiast zakłady przetwórstwa owocowo-warzywnego, czy w ogóle sektora przetwórstwa spożywczego miały szczególne uprawnienia, przywileje na mój wniosek ustalone przez ministra zdrowia i opublikowane przez głównego inspektora sanitarnego.
Zmniejszenie dystansu, bo na linii ubojowej czy rozbioru mięsa, ludzie muszą stać bardzo blisko siebie. Nie co półtora czy dwa metry.
Mieli szczególne ułatwienia przy zachowaniu tego bezpieczeństwa osobistego. Czas to zmienić? No, bo rzeczywiście mamy super ogniska można powiedzieć w tych zakładach.
Wydaje mi się, że część sobie to po prostu zlekceważyła. Ja prosiłem, błagałem, informowałem. Podzielcie załogę na mniejsze grupy.
Puśćcie zmianowość. Jeżeli ktoś się rozchoruję w jednej grupie, to wycofuje się jakąś część pracowników na kwarantannę, dezynfekuje się miejsca pracy, firma może działać.
Ale mnie się wydaje - podobnie jak z tym szaleństwem na plażach, gdzieś tam w miejscach publicznych, gdzie ludzie mają w nosie pandemię, to również i część tych właścicieli zakładów dość lekko, lajtowo do tego podeszła.
I tego są konsekwencje - to jest bardzo złe dla gospodarki, złe dla rolnictwa i apeluje do wszystkich, żeby zaczęli wreszcie logicznie myśleć i przestrzegać zasad, które zostały przez inspekcję sanitarną określone.
A teraz po tych medialnych pana wypowiedziach liczy pan, że się opanują? Że nie będziemy mieli już takich super ognistych w tych zakładach przetwórczych? Przede wszystkim to jest w ich interesie.
To jest w internecie całego rolnictwa, ale również w ich interesie. Przecież właściciele zakładów żyją z tego przerobu, mają kontrakty, mają po podpisywane zobowiązania.
Zarówno wobec rolników, z których się muszą wywiązać, ale również zobowiązania eksportowe.
Więc proszę, błagam - zacznijcie wreszcie racjonalnie te swoje zakłady prowadzić, minimalizujcie ryzyko. Ono się zawsze może pojawić.
Ale to to my błagamy Biedronkę, błagamy Lidla, błagamy Kauflanda, żeby nie sprzedawały zagranicznych produktów oznaczonych jako polskie.
Ale pan już, że się tak wyrażę, wziął sprawy w swoje ręce i nasłał kontrolę. Może tutaj trzeba analogicznie zrobić? Jak nie prośbą, to groźbą.
Ja opublikowałem kilka dni temu i apel, i - może złe słowo - zalecenia. Bo nie mnie wydawać zalecenia.
Ale poinformowałem, że również inspekcja weterynaryjna wesprze inspekcję sanitarną, która ma w tej chwili pełne ręce roboty, również w tych szczególnych powiatach, gdzie natężenie choroby jest większe.
Premier polecił również tam przekazać odpowiednią ilość pracowników sanepidu.
Dlatego chcemy wesprzeć przy pomocy inspekcji weterynaryjnej, która odwiedza zakłady ubojowe i rozbioru mięsa.
I oni będą również zwracali uwagę na przestrzeganie zasad ochrony przed COVID-em. Czyli będą dodatkowe kontrole.
454 reakcje
85
369
0
Podziel się
Komentarze (0)

Programy Wirtualnej Polski

KOMENTARZE
(0)