"O promieniowaniu nie wiedzieliśmy prawie nic. (…) Potem ci chłopcy, którzy niedługo potem umarli, poszli na dach. Waszczyk Kolia, Wołodia Prawik i inni. Wspięli się po drabinie i nie widziałem ich więcej" - wezwany w środku nocy do pożaru w elektrowni Grigorij Khmel nie miał pojęcia, że jedzie gasić reaktor. Trafił w sam środek największej katastrofy jądrowej w historii.