Zwolnił się z pracy w banku i zaczął pisać książki w kraju, w którym teoretycznie nikt nie czyta. - W pewnym momencie poświęcałem więcej czasu na pisanie i czytanie książek niż faktycznie na pracę. Kombinowałem, żeby nikt się nie połapał. W końcu doszedłem do momentu, w którym musiałem się zdecydować. Albo piszę w weekendy, albo po pracy. Bo ile można tak ściemniać - opowiada Jakub Małecki.