ma wirusa, to nie ma potrzeby wprowadzać maseczki, dystans, obostrzenia i cokolwiek innego.
Tak, rzeczywiście, jeżeli chodzi o maseczki i tego typu rzeczy, to tu w ogóle się tego nie zobaczy. Tak naprawdę tylko wśród niektórych turystów
można zobaczyć założone maseczki, to jest też ekstremalna rzadkość. Społeczność w ogóle jest przekonana, zresztą przekonywana
również przez władzę Tanzanii do tej pory do tego, że nie ma wirusa, nie
ma się czym martwić. Trudno tutaj mówić o tym czy opieka zdrowotna jest bardzo mocno obciążona, czy nie, bo tej opieki zdrowotnej
też praktycznie nie ma. Jeżeli chodzi w ogóle o dostęp do szpitali, jest prawie żaden. Tutaj nie ma możliwości
takich, aby po prostu zadzwonić po karetkę w momencie, gdy się gorzej czujemy. Tak że te informacje są, tak jak mówię, absolutnie
niewiarygodne z racji tego, że po prostu opieka zdrowa praktycznie tutaj nie istnieje.
To jest bardzo duży problem. Tutaj społeczność w dużej części po prostu korzysta z szamanów, którzy leczą.
Założenie, że ta społeczność odżywia się zdrowo, czyli je przysłowiową, przytoczę
kurkumę i imbir, który uważany jest za to remedium na COVID-a i te
informacje, które przekazywane są przez rządowe organy, dla społeczności są jasne - my nie
mamy problemu z COVID-em, nie mamy się czego martwić. I pierwsze informacje - zresztą ja pamiętam jak wylądowałem po raz pierwszy na lotnisku, zapytałem
rzeczywiście lokalną społeczność, jak oni to widzą, jak oni uważają.
I absolutnie mam się nie martwić, bo rzeczywiście ich zdaniem COVID-a tutaj absolutnie nie ma.