Tydzień przed Wigilią, w czasie gdy Polacy zajęci są przygotowaniami do świąt, dwa vany przekraczają polsko-czeską granicę. W środku osiem Polek, niektóre z osobami towarzyszącymi. W kieszeniach mają badanie krwi i około dwóch tysięcy złotych gotówką. W torbach ręcznik, koszulę i kanapki na później. Do malutkiej prywatnej kliniki są wprowadzane tylnym wejściem, przez zaplecze z pojemnikami na odpady medyczne. Między 6 a 8 rano siedem z nich podda się aborcji. Rocznie może ich być nawet 800. Byliśmy tam razem z nimi z ukrytą kamerą.